Strona główna » Higiena cyfrowa. Sprawczość w czasach algorytmów. Wywiad z Magdaleną Bigaj

Higiena cyfrowa. Sprawczość w czasach algorytmów. Wywiad z Magdaleną Bigaj

Higiena cyfrowa budzi skrajne nastawienia. Jednym wydaje się hamulcowym – ślepym na technologiczne piękno i rozmach. Innym – zbyt mało radykalnym konceptem, zagłuszanym przez żądania zakazu telefonów w szkołach. O tym, czym jest higiena cyfrowa – rozmawiam ze współautorką zarówno pojęcia, jak i narzędzia badawczego – Testu Higieny Cyfrowej – oraz prezeskę Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa.  

Czym jest higiena cyfrowa? Pytam u źródła. 

Mamy za sobą trzy dekady bardzo szybkiego rozwoju. Weszliśmy w etap refleksji, który po fali technoentuzjazmu stawia pytania o skutki. Nowe, zaskakujące, czasem wręcz szokujące informacje o nich uruchamiają jedną z ewolucyjnie utrwalonych reakcji: atakuj, uciekaj albo zamroź się, bądź obojętny (fight – flight– freeze). Odpowiedź zależy od naszych osobistych doświadczeń i wiedzy.  

Jeśli widzimy, że ułatwia nam życie, lubimy z niej korzystać, to możemy mieć podejście: atakuj, ktoś chce ci zabrać zabawkę. Higiena cyfrowa niczego nie zakazuje. Mówi, by używać technologii rozważnie, bo to produkty wysokiego ryzyka.  

Druga reakcja, skrzydło radykalne, to flight – ucieknijmy od technologii. Ekrany przeszkadzają nam w szkole, są narzędziem cyberprzemocy – zakażmy. Ale sytuacja jest na tyle skomplikowana, że nie rozwiążemy jej zakazem.  

Trzecia postawa to freeze, wyparcie. I ona mnie bardzo niepokoi. Jest duża grupa ludzi, która nawet jeśli wyposaży się ją w wiedzę na temat negatywnego wpływu na dzieci i młodzież, nie chce podejmować działań. Część rodziców, nauczycieli, opiekunów, dziadków nie bierze argumentów dotyczących wpływu technologii na dobrostan poważnie.   

Czyli higiena cyfrowa to postawy i zachowania, które mają chronić nasze zdrowie w świecie nowych technologii. 

Tak, to zachowania, które wynikają z naszej wiedzy o tym, jak technologie mogą na nas wpływać i co jest skutecznym remedium na wpływ niepożądany. Dlatego jestem zwolenniczką higieny cyfrowej, która mówi o zdrowych nawykach. Możemy się ich uczyć skutecznie, zaczynając od autorefleksji.   

W Fundacji mówimy młodym: nie chcemy Wam zabrać internetu, tylko nie chcemy też, by internet zabrał Wam młodość. Dotyczy to nas wszystkich. Chodzi o to, by bycie w sieci nie zabierało nam życia poza siecią. 

Porozmawiajmy więc, co z tym zrobić. Instytut Cyfrowego Obywatelstwa już nazwą wskazuje, że uznaje cyfrową rzeczywistość za realną, w której warto dbać o swoje prawa, nabywając w tym celu cyfrowych kompetencji. Higiena cyfrowa jest jedną z nich, można to tak określić? 

Tak, zdecydowanie. I to zachowanie prozdrowotne we wszystkich czterech wymiarach – zdrowia fizycznego, psychicznego, społecznego i seksualnego. 

Jakie działania podejmuje ICO, mierząc się z tym problemem? 

Mamy trzy strategiczne poziomy działania. Pierwszy to poziom jednostki. Tu staramy się uczyć ludzi higieny cyfrowej, zdrowych nawyków.  

Drugi poziom to poziom społeczny, czyli dążenia, by powstały pewne normy społeczne. Analogiczne do tych, które wytworzyła edukacja dotycząca palenia papierosów czy karmienia dzieci słodyczami. Tak, żeby widok dziecka, któremu wręczany jest telefon, by nie płakało, był uznawany za naruszający elementarne zasady. By  ci, którzy dziś ograniczają dzieciom ekrany, nie musieli się z tego tłumaczyć. O tym mówili mi rodzice, z którymi rozmawiałam, pisząc pierwszą książkę (Wychowanie przy ekranie).  

Jest jeszcze poziom systemowy, czyli taki, na którym pracujemy jako eksperci na przykład w Sejmowej Komisji do Spraw Dzieci i Młodzieży, współpracując z różnymi organizacjami branżowymi, z organizacjami pozarządowymi, ale też z Komisją Europejską, Warszawskim Uniwersytetem Medycznym czy Państwową Komisją ds. Pedofilii. Współpracujemy, pełniąc rolę integratora pomiędzy środowiskiem nauki, NGOS-ów a środowiskiem biznesu. Rozwiązanie problemów społecznych to uwzględnienie roli nie tylko tych, którzy korzystają z technologii jako użytkownicy, ale i tych, którzy je tworzą,  odpowiedzialnych za niebezpieczeństwa czyhające w mediach społecznościowych. 

Wkraczamy w temat regulacji. Gdy przeniesiemy ją na grunt szkolny, musimy pamiętać, że poza nim są te główne strefy wpływów i odpowiedzialności. Szkoła to trzy nierozerwalne kręgi: nauczyciele – uczniowie i ich rodzice. Pierwszy odruch jest taki, by regulować zachowania uczniów. A przecież technologia wpływa na nas wszystkich.  

Szkoła i dom – nie rozdzielamy tego. Taką mamy filozofię naszych szkoleń dla szkół. Nigdy nie przyjeżdżamy do samych dzieci. I nigdy nie przyjeżdżamy do jednej klasy. Bo w szkole panuje pewna kultura, którą tworzy cała społeczność. Oczywiście, nie uzdrowimy sytuacji, ale jesteśmy zarzewiem do dalszych zmian, dobrym startem, który pozwala dalej działać.  

Jak mówić w szkole o higienie cyfrowej? Już wiemy, że trzeba mówić do trzech grup. Jakim językiem, by nie straszyć, lecz stworzyć pozytywną narrację? Chyba że jednak straszyć i wstrząsnąć? 

No właśnie, jedna z najczęstszych internetowych opinii czytelników o Wychowaniu przy ekranie brzmi „autorka nie straszy”. Ja przez długi czas uważałam, że to komplement. Udało mi się napisać książkę, która nie straszy. A potem się wkurzyłam. Mam dość traktowania dorosłych jak dzieci. Moja perspektywa się zmienia. Świat się zmienia. Mamy coraz więcej badań naukowych i raportów. Nie chodzi więc o to, by nie straszyć, tylko byśmy rozumieli, czym grozi zaniechanie. Jeśli higiena cyfrowa ma chronić zdrowie, to my, dorośli, musimy sobie najpierw pogadać, jakimi „chorobami” grozi nam jej brak. Przykro mi, jeśli ktoś się przestraszy, że rośnie skala krzywdzenia seksualnego dzieci w sieci. Rozumiem, to jest trudna wiedza. Ale trzeba się z nią skonfrontować, ponieważ według szacunków 69% dzieci jest narażona na tego rodzaju doświadczenia. Jako rodzic musisz być tego świadom. Przełamać się i o tym z dzieckiem umieć porozmawiać. Staram się ten czas, który mam na kontakt z dorosłymi, poświęcić na zmotywowanie ich do zadbania o własne dzieci.  

Zostając jeszcze chwilę przy dorosłych… Dużo łatwiej przekonywać dyrektorów i nauczycieli na rzecz higieny cyfrowej w szkole, bo oni po prostu widzą konsekwencje. To im utrudnia pracę.  

Na pewno widzimy, że zmieniają się umiejętności kognitywne uczniów – rozproszenie uwagi, dekoncentracja, trudności w czytaniu dłuższych tekstów. Zacznijmy od tego, jak mówić do nauczycieli. Higiena i dobrostan nauczycieli są ważne. 

Pod koniec sierpnia wydamy poradnik dla szkół Higiena cyfrowa w szkole i w przedszkolu. Jeden z rozdziałów – napisany przez Martę Puciłowską-Schielmann i dr Justynę Hofmokl – zatytułowany jest Usłyszeć szkołę. Autorki rozmawiały ze społecznością szkolną, żeby posłuchać, jakim językiem mówią o problemie ci, których on dotyczy. Widać wyraźnie,  że brak higieny cyfrowej sprawia, że nauczyciel zamienia się w cerbera. Ciągle jest na froncie walki o uwagę ucznia. Część nauczycieli z tego abdykuje. Ich zadaniem nie powinno być chodzenie po korytarzu i śledzenie, kto trzyma telefon w ręku i łamie zakaz. Źle wprowadzony zakaz będzie do tego prowadził.  

Zasady higieny cyfrowej trzeba – tak sugerujesz – nazwać i ogłosić całej społeczności.  

Tak. Kolejny przykład: stała dostępność nauczycieli jest w sprzeczności z zasadami higieny. Jeśli o zasadach higieny cyfrowej nie wiedzą ani nauczyciele, ani rodzice nie ma się co dziwić, że rodzice bombardują nauczycieli wieczorami. Bo nikt im nie podał prostej informacji: „Szanowni Państwo, w trosce o dobrostan wszystkich, nasi nauczyciele prowadzą lekcje do godziny 15., a na Państwa maile, w miarę możliwości, będą odpowiadać między 16. a 18.” Praca nauczyciela nie polega na odbieraniu wiadomości. Oczywiście, to jest jakiś jej element. Ale clue tej pracy jest gdzie indziej. Bardzo często zakomunikowanie zasad pomaga.  

Tego uczy Cal Newport w Pracy głębokiej – ustalania priorytetów. 

Z nauczycielami i dyrektorami pracuje nam się bardzo dobrze. Widzimy bardzo dużo dobrej woli. Ministerstwo Edukacji Narodowej umieściło higienę cyfrową w priorytetowych kierunkach polityki oświatowej państwa w nadchodzącym roku szkolnym. Natomiast szkoły reagowały, nawet gdy nie było to nazwane wprost. Bardzo to doceniamy. 

Trudniej pracuje się z rodzicami. Musimy założyć, że będzie grupa rodziców, w stanie freeze albo fight, obojętności lub ataku. „Moje dziecko będzie wykluczone”, „Co ta szkoła wymyśliła”. Powtarzam zawsze, że ograniczanie dostępu do mediów społecznościowych czy korzystania z telefonów w szkole, wcale nie oznacza blokowania umiejętności cyfrowych. Kompetencje polegają na tym, żeby w mądry sposób, metodycznie wykorzystywać nowe technologie w nauczaniu i uczeniu się. 

Wracam do pytania, jak mówić do młodych ludzi. Zwłaszcza, że zabieramy głos w temacie, który wkracza na teren przypisany „cyfrowym tubylcom”. 

Uczniowie to duża grupa – innym językiem do dzieci, innym do młodszych i starszych nastolatków. Do dzieci trzeba mówić językiem bardzo ostrożnym. Przede wszystkim takim, który nie wywołuje przekonania, że one powinny w tym świecie cyfrowym być.  

W pracy z młodszymi dziećmi zachęcamy, żeby zaciekawiać, rozmawiać o zdrowych nawykach, o tym, co one obserwują dookoła. A obserwują wiele. One mówią o byciu lekceważonym przez dorosłych. Mówią, że tata prowadzi samochód i pisze SMS-y, a ludzie przechodzą przez pasy i patrzą w ekrany smartfonów. Rozmawiajmy z nimi o tym, dlaczego tak się dzieje. Czy w internecie są rzeczy dobre i złe – dzieci wymieniają wtedy jedne i drugie. Pojawia się więc temat wyboru. Ten język ma budzić ciekawość, potrzebę obserwacji, co powoduje też sprawczość u dzieci. Jeśli zaniosą tę wiedzę i refleksję do domu, zadziała model odwróconej edukacji. W tym modelu uczyliśmy przecież segregowania śmieci. 

Z młodzieżą trudniej? Mierzysz się z tym w swojej książce, która ukaże się we wrześniu Twój telefon. Twoje zasady. 

Podtytuł tej książki odpowiada na to pytanie. Jak dzięki higienie cyfrowej żyć po swojemu. Kiedy pokazuję jej okładkę dorosłym, to część z nich ma zapytanie w oczach. Jak to? Powinno brzmieć: „Twój telefon. Moje zasady” – mówi dorosły. Wierzę, że zasady działają tylko wtedy, gdy młodzi je rozumieją i one wynikają z ich przekonania. Zmienię swoje życie, nie dlatego, że ktoś mi powie, że coś jest dobrą zasadą, tylko że ja będę widziała, że to na mnie dobrze wpłynie. 

Poza tym telefon nie jest neutralny, został zaprojektowany, by kraść uwagę i zatrzymywać nas na platformach jak najdłużej.  

Postanowiłam postawić na wsparcie ich sprawczości. Zresztą pierwsze zdanie tej książki brzmi: „Wielu dorosłym nie spodoba się, że czytasz tę książkę”. Komu miałoby się to nie spodobać? – prawdopodobnie dostaną tę książkę od dorosłych. Na pewno się nie spodoba big techom, twórcom nowych technologii. Czasami jest tak, że telefon niby twój, ale to on narzuca ci zasady. Algorytm mediów społecznościowych decyduje o tym, co lubisz, co myślisz, czego chcesz.  

Bardzo do mnie trafia to, co napisałaś w jednym ze swoich felietonów w „Piśmie”.  To taki sposób mówienia do młodzieży, który podsyca rebelię. W niej nadzieja. „Odzyskanie kontroli nad używaniem internetu i smartfonu oraz świadome konsumowanie treści mogą dać zaskakujące poczucie sprawczości i godności. Mogą być formą oporu wobec technofeudalizmu”. („Pismo”, nr 4 (88) 2025) 

Tak, dokładnie. Na to postawiłam, pisząc książkę. Na oddanie młodym sprawczości w internecie. Często jej nie mają. Wpuszczani tam bardzo wcześnie, od najmłodszych lat podlegają sile algorytmów, sile bycia ocenianym, która pcha ich w stronę dostosowania się do szablonu, pozwalającego zdobyć akceptację w sieci. A przecież nie o to chodzi w młodości! W młodości chodzi o to, żeby żyć po swojemu, wreszcie się wyrwać. Być samodzielnym i żeby nikt im nie mówił, jak mają żyć. Trzeba zacząć właśnie od tego, w jaki sposób to, co dzisiaj robię w telefonie, wpływa na moje życie, decyduje o moich wyborach. To, moim zdaniem, dobra metoda rozmowy z młodymi, która nie stawia nas w roli boomerów.   

Dwa najważniejsze problemy spowodowane technologiami, z którymi mierzy się szkoła, to zanik uwagi głębokiej i narastające zjawisko przemocy rówieśniczej, zwanej cyberbullyingiem.  

Odnośnie życia w rozproszeniu i tego, co profesor Cliford Nass z Uniwersytetu Stanforda diagnozował jako tresurę mózgu do dekoncentracji – skutki wpływu technologii są zauważalne i potwierdzane badaniami. 

To, że kompulsywnie sięgając po telefon, szatkujemy swoją uwagę na drobne odcinki, powoduje, że potem bardzo trudno jest nam się skupić. Pod tym względem uważam za niezwykle ważne uchronienie szkoły przed tym, żeby to świat ją zmieniał. To szkoła powinna zmieniać świat. W czasach, w których wszystko, co nam się proponuje, jest krótkie, przyjemne i niewymagające – począwszy od tego, co jest w internecie, przez kulturę, która się pauperyzuje, łatwą, szybką i instant – szkoła może być ostoją. Przestrzenią konfrontowania się z potrzebą głębokiej uwagi, zmierzenia się z tym, że coś jest trudne, że coś jest nudne.  

Niepokoją głosy, które chciałyby szkołę dostosowywać do tempa zmian nowych technologii. Takie myślenie prowadzi na manowce, czego przykładem była historia opisana przez Piotra Szostaka i Justynę Suchecką (tvn24) – historia programu edukacyjnego „Bitwa 1920”. Ktoś pomyślał, by uczyć dzieci historii poprzez pokazanie bardzo brutalnego filmu historycznego z wykorzystaniem okularów VR. Uczniowie chłonęli to immersyjnie. Mogli poczuć, jak to jest być przy próbie gwałtu, poczuć, jak to jest, gdy jeńcowi obdziera się dłoń ze skóry. Absurd! Ale możliwy z powodu narracji, według której jakość gwarantuje sprzęt, aplikacje i gry. Ja się z tym nie zgadzam.  

Dzisiaj zanika kompetencja głębokiej uwagi, kompetencja syntezy informacji z długiego tekstu. Kompetencja samodzielnego formułowania wniosków, krytycznego myślenia. Są całe grupy ludzi, którzy absolutnie każde zdanie, które mają sformułować, wrzucają do Chata GPT – począwszy od reklamacji w sklepie, przez podanie, a skończywszy na esejach.  

Ważna rzecz: żeby myśleć krytycznie, potrzebujemy zasobu wiedzy. Bez niej to niemożliwe. Dlatego szkoła, ucząc krytycznego myślenia, musi dostarczyć zasobów wiedzy. Szkoło, robisz to dobrze! Jest wiele rzeczy, które w szkole wymagają naprawy, ale nie ma co się wstydzić tego, że czytamy lektury sprzed wieków albo że czasami niektóre lekcje idą mozolnie, bo temat jest trudny i nie porywa uczniów.  

A co robić z bullyingiem w szkole? Jak go rozbrajać?  Wiadomo, że social media są sterydem przemocy rówieśniczej, hodują ją i wzmacniają.  

Prowadzimy duży program edukacyjny Szkoda życia na hejt, w ramach którego spotykamy się, w każdej edycji 50 szkół otrzymuje bezpłatnie całodniowe szkolenia dla całej społeczności szkolnej. Odsyłam też do programu IMPACT przygotowanego przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę. 

Z początkiem roku FDDS udostępni świetny materiał dydaktyczny #Spotted – miniserial mapujący problemy przemocowe, z którymi mierzy się grupka licealistów (6 sześciominutowych odcinków). 

Mówienie o przemocy rówieśniczej powinno mocno akcentować, że język potrafi ranić, że nasza postawa potrafi kogoś zranić, że trzeba reagować i sprzeciwiać się krzywdzie. To, na co zwraca uwagę profesor Pyżalski, że w 60% przypadków przemocy rówieśniczej wystarczy, że ktoś powie „nie” i to zostaje zatrzymane. Młodzi często się boją, bo wydaje im się, że tylko oni tak myślą, że będą się z nich śmiali, a czasem, że ostrze hejtu zostanie skierowane w ich stronę. Trzeba ich wzmacniać. My mamy takie określenie „proszenie o pomoc to nie donoszenie”, nie jesteś tak zwaną „sześćdziesioną”, kimś, kto donosi, tylko prosisz o pomoc dla osoby, która doświadcza przemocy. 

W walce z przemocą rówieśniczą nie chodzi o straszenie policjantem. Natomiast kluczowe jest uwrażliwianie na krzywdę i stwarzanie takich warunków, które sprzyjają współpracy i rozbijaniu grupek. Bardzo dobrym narzędziem jest szkolny wolontariat i praca projektowa. A zobaczenie człowieka w drugiej osobie jest szczepionką na krzywdzenie tej osoby. Kultura współpracy jest bardzo ważna. 

Odwrócenie tematu. Mierząc się z przemocą rówieśniczą, róbmy coś, by budować rówieśnicze wsparcie. 

Tak, to jest właśnie o tym. Ważne jest uczenie tego wsparcia. Tego, że możesz prosić o wsparcie, w sposób anonimowy. Możesz być sygnalistą i anonimowo dać znać, szkolnemu psychologowi czy pedagogowi, że twój rówieśnik potrzebuje pomocy, a ty nie umiesz mu jej udzielić. Szkoła musi jasno mówić, że nie ma tolerancji dla przemocy. Jeśli przemoc będzie przestępstwem, będzie zgłaszana na policję. A jeśli to nie będzie miało znamion przestępstwa i tak będą wyciągane konsekwencje.  

Jesteś twórczynią pierwszych w Polsce studiów z higieny cyfrowej. Trwa rekrutacja na kolejny rok. Na Uczelni Korczaka można zapoznać się z ofertą, a pierwsi absolwenci potwierdzają, że warto. Czy musimy szukać wiedzy, by odważyć się wprowadzać higienę cyfrową tam, gdzie uczymy? 

Wiedza na pewno jest nam potrzebna. Studia są dla osób, chcących rozwijać się w tym temacie. Natomiast jako Fundacja prowadzimy bezpłatny, otwarty program Lekcji Higieny Cyfrowej, w ramach którego raz w miesiącu dostarczamy scenariusze lekcji i zestaw materiałów dla nauczyciela, włącznie z treścią maila do rodziców. Każda lekcja to jedno zagadnienie dotyczące życia z technologiami. Młodzi nie potrzebują od nas akademickich wykładów, tylko zwyczajnej rozmowy o tym, jak im się żyje i jakie mają problemy w świecie cyfrowym. Trzeba mówić do nich, a nie tylko o nich. Słuchać, pytać i podpowiadać. To jest dzisiaj nasza rola.  

Instytut Cyfrowego Bezpieczeństwa: https://cyfroweobywatelstwo.pl/ 
W zakładce “Projekty” jest info o lekcjach (tematy 14 lekcji z minionego roku). 
Opcja: trzeba się zarejestrować (bezpłatnie) – dostaje się wówczas dostęp również do tych archiwalnych. 
https://cyfroweobywatelstwo.pl/lekcje-higieny-cyfrowej

  • Magdalena Bigaj

    Prezeska Fundacji „Instytut Cyfrowego Obywatelstwa”. Medioznawczyni, badaczka i działaczka społeczna. Autorka książki Wychowanie przy ekranie.  Pomysłodawczyni i współautorka pionierskich „Ogólnopolskich badań higieny cyfrowej” oraz raportu „Internet Dzieci”. Twórczyni i kierowniczka pierwszych w Polsce studiów z higieny cyfrowej na Uczelni Korczaka. Laureatka Nagrody Korczaka 2024 za działania na...

  • Renata Borowiak

    nauczycielka języka polskiego w XVII LO w Poznaniu, edukatorka filmowa, po ukończeniu studiów podyplomowych z higieny cyfrowej na Uczelni Korczaka – ekspertka higieny cyfrowej.

Artykuł powstał w ramach projektu Cyfrowa Szkoła Wielkopolsk@ 2030, współfinansowanego przez Unię Europejską, w ramach programu Fundusze Europejskie dla Wielkopolski na lata 2021-2027.

Ta strona używa ciasteczek. Korzystając z portalu akceptujesz Politykę Cookie oraz Regulamin. Zaakceptuj